lunes, 21 de abril de 2014

182 // la délicatesse

Śmieję się.
To kosmicznie zabawne. Życie.
Zawsze uważałam, że życie nie jest poważne, ale im starsza jestem tym bardziej czuję, widzę, że to po prostu zabawa, niekończący się eksperyment, któremu nadajemy jakąś dziwaczną rangę napuszenia, powagi. Pychy?

Podjęłam wyzwanie. W gruncie rzeczy to niesamowite widzieć jak zagubieni są ludzie, kiedy wyjdziemy poza ogólnie przyjęte ramy zasad, schematów, reguł, przepisów. Bierzesz się nie wiadomo skąd i brniesz do przodu z wiecznym uśmiechem na twarzy, nie przejmując się tym, czym przejmują się innym, jakbyś była odrealniona. Nikt nie wie kim jesteś, skąd jesteś, wszyscy próbują przypiąć ci jakieś łatki, gdzieś cię przyporządkować, zaszufladkować a ty przepływasz przez palce jak woda. Jesteś jak burza. Ludzie nie rozumieją tego jak można czerpać spełnienie z samej drogi prowadzącej do sukcesu. Jak można nie mieć miasta rodzinnego, narodowości, języka ojczystego, wieku... Tak szybko się gubią. Nie umieją upadać, są perfekcjonistami. I ta nieumiejętność upadania doprowadza ich do upadku.
Bawi mnie ta marka, którą sobie wypracowałam, która wprawia innych w osłupienie. Nauczyłam się już szukać dróg alternatywnych, a kluczem do zamkniętych drzwi jest spokój, opanowanie, szczerość i charyzma. Proste, to naprawdę proste. Tak niewielu ludzi rozumie, że największym ograniczeniem dla siebie są oni sami. Nadmiernie komplikują sobie życie zamiast dążyć do prostoty, która jest odpowiedzią na wszystkie pytania. To my jesteśmy panami naszego umysłu. Jesteśmy w stanie pozbyć się wszystkich ograniczeń, jeśli tylko chcemy.

Z czasem poczułam, że nie ma rzeczy niemożliwych. Świat jest w naszych rękach a nie odwrotnie.

Za nic mam te trzy i pół tysiąca kilometrów, które są między nami. Bo cię kocham.
Nic nie jest w stanie zniszczyć tego, co czujemy. Żadna odległość, żaden czas.



sábado, 12 de abril de 2014

181 // abismo

No hablo, no grito, no me quejo. Nunca. No lo puedo hacer. Es algo tan impropio de mí. No estoy irritada, sino triste. Que nadie quiere saber que es lo que hay dentro de mí, que a nadie le interesa. Llevo este cargo emocional conmigo, esté donde esté, haga lo que haga, luchando con este teatro de máscaras, de poses, de artificio.

Que no puedo hablar.
Tengo que estar callada, así está bien, así es más cómodo para todos. Tranquila, callada, inmovil en mi jaula de oro. Haciendo lo que he de hacer.

No sabes lo difícil que es permanecer callada mientras el deseo te devora por dentro, la sombra de tu libertad que perdiste. No sabes como es vivir atrapada en un cuerpo que no tiene huesos, no tiene alma ni vida. En un sitio vacío, frío, ajeno. Luchando con los restos de fuerza que tienes.

Nunca lo entenderías y no te interesa. Me tengo que liberar de todo eso. Y lo haré. Nunca seré una ficha de ajedrez. Conviérteme en una mendiga, si quieres pero no dejes que me ahogue más, sálvame de estas aguas saladas y seré tuya.

Mi sitio está allí dónde está mi gente, en mi playa, mirando al mar. No sabes como se siente uno cuando le quitan la identidad. No tienes ni idea y no te interesan las explicaciones. Yo solo veo mis gaviotas sobrevolando el cielo estrellado de mi ciudad. Veo las olas que bañan la orilla tranquilas, serenas, felices. Y allí, a lo lejos, veo África.

No dejo de preguntarme "¿Por qué?". Vuelvo a repetirme la misma pregunta millones de veces, tranquila, rabiosa, llorando a lágrima viva, sonríendo tímidamente... Siempre la misma pregunta: Por qué? Por qué he vuelto a matarme? Por qué no me he muerto allí?

Doy vueltas y vueltas, me lleno todo el pelo de arena, la agarro en mis manos, hace frío. El aire húmedo entra por mi nariz, llena mis pulmones del frescor mediterráneo. Y me río, me río sin parar, como si el tiempo no existiera, todo me da igual y estoy feliz.

A tí no te interesa, no entiendes y no entenderías. Quiero escapar lejos de toda esta vida de papel, de todos que me hirieron tanto y que no entienden. Porque no les interesa.